środa, 25 czerwca 2014

Prolog

Wyszła z domu i szybko pognała na metro w strugach deszczu zakrywając swoje ciemne loki torebką. Jej kroki odbijały się szerokim echem kiedy szła po kafelkach, stukając twardymi podeszwami od swoich kremowych balerinek. Nienawidziła zakładać wysokich obcasów, po których noszeniu dostawała niemiłosiernego bólu nóg. Szybko kupiła bilet i przyspieszyła kroku, na ostatni moment wpadła do niezbyt czystego i nieprzyjemnego transportu do centrum miasta. Ale nie miała wyboru. Nie było jej stać na samochód, ledwo co opłacała mieszkanie razem ze swoim chłopakiem "artystą", który całe dnie przesiadywał w domu pod pretekstem tworzenia sztuki, choć Emma uważała inaczej. Widziała tylko bohomazy bez ładu i składu, których nawet kiczowata ciotka Ann by nie kupiła. A to już ostateczność. Po kilku minutach żmudnej jazdy z przemoczoną do suchej nitki, lub mniej zmoczoną ludnością Londynu (bo tam ciągle pada według dziadka Leonarda) metro stanęło na  przystanku. Dziewczyna wysiadła i natychmiast truchtem podążyła do budynku pracy. Powiesiła swój ulubiony brązowy płaszczyk na wieszaku i usiadła za biurkiem na przeciwko Jaqueline, która jedyne co miała francuskie to imię i ciasteczka. Towarzyszka popijała kawę stukając coś na klawiaturze i patrząc się w monitor. Cholera, pomyslała Emma patrząc na jej odbicie, gdzie włosy były wilgotne i wcale to nie sprzyjało jej fryzurze. Szybko spięła włosy w koka i odpaliła komputer mierząc w tym czasie dokumenty na biurku. Na monitorze wyświetliło się okienko z nowymi mejlami. Reklama, służbowe, służbowe, reklama, reklama, reklama, prywatny. Otworzyła szybko czytając treść. Siostra pisała co u niej i wysłała kilka zdjęć, dziewczyna z uśmiechem odpisała po czym zajęła  się usuwaniem elektronicznych ulotek. Jaqueline przyglądała jej się chwilę z nad kubka po czym wróciła do swojego ekranu jedynie wzdychając. Szef wyszedł z biura rzucając dwa spojrzenia na sekretarki następnie zupełnie wychodząc z pomieszczenia. Emma wyjęła orzechy w czekoladzie na biurko i zajęła się czytaniem pisma zostawionego przez kierownika. Nie minęło więcej niż dwie godziny gdy cały plik dokumentów został przestudiowany i poprawiony. Fillamore była dobrą i sumienną pracownicą,lubiła swoją pracę. Spojrzała na zegarek. Jeszcze kilka godzin, powiedziała sobie w myślach. Po upływie godziny miała przerwę na kawę. Wstała od bukowego biurka i podążyła ze swoim ulubionym kubkiem w misie od Matthew, który dostała na walentynki, do małej firmowej kuchni. Włączyła ekspres a koleżanka z wydziału, Barbra podeszła do niej.
- Cześć Ems, co u Ciebie? Jak z Matthew? - spojrzała z pochyloną w bok głową opierając się o wilgotny blat, po czym szybko odepchnęła się sycząc i strzepując wodę z pupy. Dziewczyna westchnęła przymykając oczy i wyjęła kubek z ekspresu łapiąc go w obie dłonie.
- Bargi wiesz jak... Jest coraz gorzej, nie mam pojęcia jak będzie z nami za pół roku. Nie wyobrażam sobie go utrzymywać, kocham go ale...- pokiwała głową upijając łyka gorącej kawy. Znajoma tylko skinęła na znak, jak bardzo dobrze ją rozumie. - A u Ciebie? Słyszałam, że się wyprowadzasz? - uśmiechnęła się lekko odstawiając naczynie na blat. Reszta rozmowy upłynęła swobodnie w temacie przeprowadzek i dobrych lokacji w stolicy Anglii. Emma w środku zazdrościła przyjaciółce,ze ma kogoś kto umie się zająć ich przyszłością. Też tak chciała. Zanim się obejrzała dwudziestominutowa przerwa minęła, a to oznaczało powrót do biurka i prawie nic nie robienie przez następne trzy godziny. Odetchnęła i usiadła na skrzypiącym skórzanym krześle. Odpisywała na maile i po kryjomu grała w "sapera" zabijając dłużący się czas. W końcu spoglądając po raz setny na zegarek wiszący na brązowej ścianie zdała sobie sprawę, że kończy pracę. Nieświadomie odetchnęła z ulgą i wstała łapiąc torebkę w dłoń. Zdjęła płaszcz z wieszaka i wyszła mijając Jaqueline poprawiającą swój przesadzony makijaż. Naprawdę, jak można mieć na twarzy tyle tapety, pomyślała dziewczyna zanim kompletnie usunęła się z budynku. Pożegnała się z grubym, owłosionym wszędzie oprócz głowy ochroniarzem i szybkim krokiem skierowała się w stronę księgarni, gdzie chciała kupić nową książkę. Dzwoneczek nad drzwiami powitał dziewczynę wchodzącą do sklepu pachnącego nową farba drukarską i drewnem szafek z rzędami kolorowych okładek. Podeszła do kasjerki i zapytała się gdzie znajdzie tytuł "Once Upon A Love" nowej autorki, a starsza kobieta ze szkockim akcentem ją naprowadziła. Zbliżając się do regału zauważyła, że został ostatni egzemplarz, a nie tylko ona zamierza ją wziąć. Przyspieszyła kroku i niemalże z prędkością światła złapała za grzbiet lektury. Dłoń brunetki i blondyna się spotkały, ale kobieta wyrwała się razem z publikacją w dłoniach.
- Byłem tu pierwszy. -mruknął mężczyzna delikatnie próbując wyrwać obiekt uwagi Emmie, ale ona trzymała ją w uścisku.
- Ale to ja na nią czekałam cały tydzień. - odwróciła się na pięcie kierując do kasy.
- Nie chcę się kłócić. Ile mam pani dać, żeby zdobyć tą książkę? - niebieskooki zaczął wyjmować pieniądze z portfela.
- Nie chcę pieniędzy tylko książkę. - rzuciła kładąc ją na ladzie. Sprzedawczyni na nią spojrzała a chłopak zareagował.
- Proszę ją zapakować. Ile płacę? - dziewczyna rozwarła usta w oburzeniu.
- Nie, to dla mnie. Ile JA płacę? - wyjęła portfel. Kobieta za kasą skonsternowana spojrzała na parę kłócących się i westchnęła.
- Piętnaście funtów. - wymamrotała przyglądając się sytuacji. Ciemnowłosa zabrała głos.
- Dobrze więc, kupimy po połowie a kiedy wyjdziemy uzgodnimy kto ją weźmie. - powiedziała z lekką irytacją. - Nie zamierzam się kłócić w księgarni. - Chłopak skinął na to głową. Szybko podzielił cenę na dwa podając przydzieloną kwotę kasjerce. Ta wzięła pieniądze od niego i od dziewczyny chowając banknoty do kasowego sejfu po czym podała zapakowaną w papierową torbę lekturę.
- Miłego czytania... - zlustrowała wzrokiem obie twarze i dodała - ktokolwiek ją weźmie.
- Dziękuję. - skinęła Emma łapiąc rzecz w ręce. Minęła nieznajomego, który skierował oczy w sufit jakby pytał Boga dlaczego go tak kara. Poszedł za nowo poznaną i stanął przed nią.
- Więc? - skrzyżował ręce na piersi patrząc na zielonooką. Dopiero wtedy zauważył jak naprawdę wygląda. Była piękna.
***
Dzień dobry/dobry wieczór. Rozpoczynam to fanfiction z myślą by nie było takie jak wszystkie inne. Bardzo będę się starała by było nietypowe i przyzwoite do czytania dla dużego przedziału wiekowego, aczkolwiek liczę, że będzie to dobra lektura dla nastolatek. Mam nadzieję, że utożsamicie się trochę z bohaterami a ta elektroniczna książka przypadnie wam do gustu. Rozdziały będą w miarę długie i postaram się was informować kiedy pojawi się nowy w krótkich postach, które po opublikowaniu chapter'u zostaną usunięte by nie zaśmiecać archiwum. Piszcie w komentarzach co myślicie i czy wam się podoba. 
Do zobaczenia, a raczej napisania w pierwszym rozdziale. Buziaki od autorki. xo