niedziela, 27 lipca 2014

Chapter 1

Westchnęła patrząc na obiekt w rękach. Bardzo chciała mieć tą książkę, ale wiedziała, że chłopak nie da za wygraną. Nieznajomy blondyn wpatrując się w nią oczekiwał odpowiedzi. Głośniej westchnęła wydymając wargę.
- Więc... może pójdziemy na ugodę. - oblizała odruchowo spierzchłe usta i zamyśliła się. - Wezmę ją, na... powiedzmy pięć dni i oddam ci ją przeczytaną. - uznała to za świetny pomysł, nikt na tym nie straci ani nie zyska więcej niż powinien. Towarzysz ustąpił nie chcąc się kłócić.
- Dobrze. Spotkajmy się więc tu za pięć dni o tej samej porze. - jego uśmiech był zbyt onieśmielający by Emma go nie odwzajemniła. Było coś ciekawego w nim, coś co polubiła. Może to po prostu pierwsze wrażenie? Sama nie wiedziała. Zajęła myśli lekturą, którą trzymała w dłoniach.  - Do zobaczenia. - skinął głową na pożegnanie i zaczął odchodzić wolnym krokiem w drugą stronę. Zorientowała się, że pochłonęły ją myśli na zbyt długo. Zanim zdążyła cokolwiek dopowiedzieć on był za daleko. Do zobaczenia nieznajomy, powiedziała sobie już w myślach. Obejmując swoją wykłóconą nagrodę podążyła w stronę powrotnego metra. Usiadła z boku w najcichszym miejscu i zagłębiła się w świat powieści miłosnej z elementami baśniowej rzeczywistości. Nawet się nie obejrzała gdy już była na odpowiedniej stacji. Z lekką niechęcią wyszła z dusznego pojazdu i z palcem między stronami ruszyła w kierunku kamienicy, w której mieszkała. Podeszła do starych drewnianych drzwi i chwile męczyła się szukając w torebce kluczy. Otworzyła wejście i kilkoma zwinnymi susami po schodach znalazła się przy mieszkaniu numer 4. Poprawiła pozłacaną cyferkę, która jak zwykle przekrzywiła się przez brak jednej śrubki. Prosiła Matthew już kilka razy by to naprawił, ale jak zwykle chłopak skupił się na malowaniu zamiast pomocy w obowiązkach domowych. Weszła przez zielonkawe drzwi do ciepłego pomieszczenia i rozebrała się z wierzchnich, lekko wilgotnych ubrań. Rzucila szybkie przywitanie do mężczyzny w salonie. Pokój był owinięty w folię jak przy przeprowadzkach, a na środku stała sztaluga a przed nią Matt we własnej osobie. Dziewczyna wywróciła oczami otwierając okno.
- Mówiłam ci, żebyś wietrzył. Zatrujesz się w końcu tym smrodem. - westchnęła i podeszła do niego obejmując z uśmiechem. Zlustrowała wzrokiem malowidło kompletnie nie rozumiejąc jego przesłania. Gdy ten nie zareagował pracując dalej nad dziełem sztuki Emma odeszła z lekkim zawodem. Czy to naprawdę musi tak wyglądać? Pomyślała przechodząc obok lustra. Przystanęła przy nim i przeczesała dłonią już naturalnie proste włosy. Przetarła twarz dłońmi i poprawiła kremową bluzkę oglądając się z tyłu. Chwilę się sobie przyglądała w skupieniu, aż jej myśli odbiegły do nieznajomego z księgarni. Nawet nie znała jego imienia, telefonu. Nic. Musiała czekać do wyznaczonej daty. Nie wiedziała dlaczego ale była ciekawa jego osoby. Kim jest. Zawsze lubiła poznawać nowych ludzi. Nowe doświadczenia, znajomości, ciekawe chwile. czy nie aby po to żyjemy? By przeżywać każdą chwilę i doświadczać nowych rzeczy? Odeszła od odbicia i położyła się na miękkim łóżku sięgając po wcześniej rzuconą tam książkę. Rozłożyła ją nad głową na ostatnio przeczytanej stronie i znów zagłębiła się w historię dziewczyny z małego miasteczka walczącej o prawdziwą miłość. Co kilka minut zmieniała pozycję czytania, jak miewała w zwyczaju, ponieważ w żadnej nie było jej wygodnie więcej niż kilka sekund. Wreszcie leżąc na boku podparta na łokciu kończyła rozdział. Za oknem się ściemniło więc odłożyła publikację na szafkę nocną i poszła się umyć, szybki prysznic zawsze ją choć trochę odprężał po ciężkim dniu. Wchodząc za plastikową kurtynę zaczęło burczeć jej w brzuchu. No tak, nic nie jadła przez cały dzień. Później coś zjem, przeszło jej przez głowę włączając ciepłe strumienie wody.
***
Wracając do domu odwiedził jeszcze kawiarnię i kupił ciastka, które postanowił zjeść w drodze do mieszkania. Jego niebieską koszulę zaczęły moczyć krople deszczu spadające z szaro-białych chmur. Włożył słuchawkę od ipod'a do ucha i puścił swoją ulubioną piosenkę "Kid Cudi - Day'n'Night" by nie nudzić się w drodze powrotnej do domu. Trzymając jedną dłoń w swoich lekko obcisłych ciemnych spodniach, a drugą ręką podtrzymując czekoladowe brownie podążył w kierunku antycznej kamienicy w środku miasta.
Blondyn wszedł do przytulnego pomieszczenia pachnącego wiśniową świeczką zapachową. Na środku dywanu kobieta w stroju do jogi wyginała się w dziwną pozycję z nogą do góry i głową przy podłodze. Chłopak oparł się o framugę przyglądając całej sytuacji z szerokim uśmiechem. Dziewczyna stękała z wysiłku próbując ułożyć się tak jak trenerka na ekranie telewizora. W końcu zaprzestał obserwowania przechodząc obok niej do kuchni złączonej z salonem.
- Czy aby na pewno robisz to dobrze? - zaśmiał się nalewając soku do wysokiej szklanki. Melissa podniosła głowę zabijając go wzrokiem, po czym wstała wycierając kark ręcznikiem.
- Tak, robię to tak jak trzeba. Masz książkę? - mówiła zadufanym i opryskliwym tonem. Podeszła do blatu i zabrała jego szklankę upijając prawie połowę jej zawartości.
- Nie, będziesz ją miała za pięć dni. - mruknął dolewając soku do opróżnionej przez dziewczynę pustki. Burknęła coś pod nosem i poszła się umyć. Niall, bo tak miał na imię nasz tajemniczy nieznajomy, usiadł na kanapie popijając nektar z pomarańczy. Rozmyślał nad tym, co dzisiaj go spotkało. O tajemniczej nowo poznanej i jej zachowaniu. Zaimponowała mu swoją pewnością siebie, lubił gdy kobiety umiały walczyć o swoje potrzeby. Była ciekawa, inna niż większość dziewczyn jakie spotykał. Siedział tak przez kilka chwil nie zauważając nawet, że jego partnerka już wyszła z łazienki. Nialler, o czym ty myślisz do cholery, skarcił się w myślach i przetarł oczy palcami kończąc na mostku nosa. Spojrzał na wybrankę serca z delikatnym uśmiechem, jednak ona była zajęta sms'owaniem z kimś na telefonie. Uśmiechnęła się do ekranu, jednak gdy chłopak zapytał co ją śmieszy, odpowiedziała, (jak zwykle zresztą) że nic. Odetchnął i wstał ze skórzanej kanapy z cichym szelestem, poszedł do małej i skromnej łazienki szybko się umyć i w samych czarnych bokserkach calvina kleina poszedł spać. Zamknął oczy ale myśli nie dawały mu zasnąć, martwił się tym, że traci kontakt z jedyną bliską osobą jego sercu. Nie wiedział kogo to wina, ale czuł, że coś jest nie w porządku. Uczucie wygasło, a może tak naprawdę go nie było? Starał się odrzucać od siebie te trochę depresyjne pomysły. W pewnym momencie stracił kontakt z rzeczywistością odchodząc do krainy Morfeusza. 
***
Witajcie ponownie. Nawet nie wiecie jak się cieszę, że tak szybko skończyłam ten rozdział. Tak naprawdę jest dalszym wprowadzeniem i opisem życia naszych ulubionych bohaterów. Pamiętajcie, że wszystko musi przyjść w swoim czasie, więc nie zniechęcajcie się. Nadal liczę na komentarze i bardzo proszę, wręcz błagam byście zostawiali po sobie opinię. To jest bardzo ważne dla mnie - autorki, by znać zdanie moich czytelników. Co was uszczęśliwia, a może denerwuje? Proszę piszcie, bo każdy może napisać! Ty, ty, a nawet ty! Komentarze są dostępne dla każdego, zarówno posiadającego tu konto co i dla gościa czyli kom. anonimowego. :) Jeśli macie pytania, proszę pod koniec zostawianego po sobie "śladu" podpisac się userem z tt, chętnie odpowiem! Do napisania misiaki.
//jeśli nie pozostawiliście komentarza, zboku macie ankietę//